Jaq wciąż rozmyślał o tej sprawie, której nadal nie byli w stanie rozwiązać, a przynajmniej wskazać na inny powód, niż samobójstwo, tej martwej już teraz dziewczyny. Jeśli Veni była luksusową dziwką, albo kochanką dla pieniędzy jakiegoś starszego mężczyzny, bogacza z urodzenia i odziedziczenia majątku, albo gangstera, czy innego bogatszego kryminalisty, jeśli próbowała zajść z nim w ciążę, lub szantażować go, wyłudzić więcej pieniędzy, jeśli dowiedziała się czegoś zbyt niebezpiecznego dla niej samej…
Tak wiele mogło się przecież zdarzyć, tak wiele mogło przesądzić o jej śmierci, dla jakiegoś…
Psychopaty, czy też socjopaty, bezlitosnego, seryjnego mordercy, albo kogoś, kto po prostu stwierdził, że ma zbyt wiele do stracenia i postawił wszystko na jedną kartę…
Wciągnął głęboko powietrze do płuc i wypuścił głośno po chwili przez nozdrza. Starał się strząsnąć z siebie te przemyślenia, które nie dawały mu spokoju tego wieczoru. Zwrócił się zatem myślami do Nilli i ich rozmowy w knajpce, leżąc w swobodnej pozycji na wysuniętym ze ściany łóżku. To sprawiło, że przypomniał sobie swoją ostatnią dziewczynę, Tali. Minęło już kilka długich lat od ich rozstania. Poznali się w pracy, w jednej z bardziej oddalonych siedzib Keeiyo, ogromnej, industrialnej firmy, a raczej korporacji, kiedy to Jaqzo dopiero zaczynał tam pracę i próbował układać sobie w miarę normalne, spokojnie życie. Spędzili razem całkiem sporo wspaniałych chwil, ale jednak niedane im było zostać ze sobą na dłużej. Przeleciało mu nagle przed oczyma kilka wspomnień, ale nie rozpamiętywał ich. Był samotnikiem, tak sam czuł i to w dodatku czuł to zdecydowanie najsilniej, dlatego pewnie też nie odczuł tak tych lat ich rozłąki. Teraz także nie czuł się zbytnio samotny. Spojrzał na okno, ale okoliczne budynki przysłaniały mu widok na niebo. Musiałby wyjść na zewnątrz, żeby popatrzeć w gwiazdy, jeśli było je w ogóle widać dziś wieczorem. Westchnął tylko i zamknął oczy. Płacić za seks… To nie było w jego stylu. Tym bardziej szukać temu podobnej, czy innej, bardziej imprezowej rozrywki gdzieś w neonowym tekno-centrum. Poza tym nie chciał się wplątać w jakieś kłopoty. A tych było pełno do napotkania w tekno-księstwie Azzin, na planecie Eyon. Było to głównie, a przynajmniej, najprawdopodobniej, spowodowane ogólną depresją, szukaniu rozrywek, które później potęgowały wewnętrzną pustkę, nadużywaniu nielegalnych medykamentów, czy to tego jak najbardziej legalnego alkoholu. Sam miał taki okres, przechodził przez niego prawie przez cały rok. Przezwyciężył to w końcu, używając zamiast tego podwójnej dawki sportu. Aktywność, która mu najbardziej odpowiadała, to ćwiczenia siłowe i wytrzymałościowe na tekno-siłowni. Lubił podkręcać swoją kondycję i swoje możliwości tak jak utrzymywać się w należytej, czyli to uznanej za takową przez siebie samego, formie. Uczęszczał też na tekno-baseny i tekno-łaźnie, no i oczywiście tekno-strzelnice, gdzie na realistycznych symulatorach utrzymywał swoją sprawność broni dystansowej. Nie używał jednak osobiście tej tak zwanej broni białej, do walki w zwarciu. Mógł z kolei zawsze odwiedzić tekno-treningi, gdzie wybierając odpowiedni symulator, ćwiczył sztuki walki. Sprawdzały się ponoć nawet lepiej, niż rzeczywiste treningi grupowe. Westchnął raz jeszcze, stwierdzając, że wciąż nie może zasnąć. Z początku ściągnął z siebie koszulkę, potem poprawił obieg powietrza w pomieszczeniu, ale na końcu stwierdził, że jednak wyjdzie na zewnątrz i pójdzie się przejść. Postanowił, że znów pozwoli sobie na tekno-papierosa, więc już po opuszczeniu budynku, miał zamiar udać się wprost do najbliższego tekno-automatu, jednakże nie zauważył żadnego w pobliżu. Wyciągnął zatem swój tek, uruchamiając na nim dość szybko tekno-lokator, a to właśnie z powodu poszukiwania takowego. Okazało się, że musi się przejść dobre kilka minut do pobocznej uliczki, gdzie nieopodal znajdował się także jeden tekno-bar i dokładnie tak też uczynił. Kiedy zbliżał się już do automatu, żeby zakupić papierosa, ktoś niespodziewanie wychynął z cienia, spod ściany budynku, tuż obok, po jego prawej stronie. Zadziałał automatycznie. Szybkim, zdecydowanym ruchem sięgnął do płaszcza i wyciągnął broń, cofając się w tym samym czasie po skosie w tył.
- Ktoś ty…
Mów, bo strzelę.
Pokaż się…
Chcę widzieć twoje ręce, w górze.
- Spokojnie…
Spokojnie, dobry panie…
Ja nie…
Nie mam złych zamiarów. - Powiedział powoli jegomość, ujawniając się stopniowo, z wyciągniętymi rękoma w górze.
Był już nieco, podstarzały, jak zaobserwował Jaq. A także trochę podpity…
- A co tam trzymasz? - Zapytał, wskazując swoim tekno-pistoletem coś, co zauważył w jego jednej, częściowo zaciśniętej dłoni.
- Potrzebuję twojej pomocy, towarzyszu… - Odpowiedział wpierw wymijająco jegomość. - To mam na wymianę…
Brakuje mi trochę tekno-waluty, towarzyszu…
Wspomóżże weterana… - Przerwał na moment i splunął tuż obok siebie.
- Weterana? - Jaq nie czekał na jego dalszą wypowiedź. - A gdzie walczyłeś, weteranie…?
Powiedz mi.
- Wszędzie tam, gdzie nas wysyłali. Lotnictwo policyjne księstwa Azzin, mam na myśli.
Niezliczone dystrykty.
Zwykle bogatsze sektory, walki z bandytami i piratami.
Wszelkimi oprychami.
Adrenalina…
Emocje…
Medykamenty…
A potem uzależnienie… - Wskazał najpierw na odznaczenie na piersi, zaraz po tym, jak poprawił marynarkę, a następnie na fiolkę w dłoni, którą powoli opuścił i skierował w jego stronę. - Alkohol…
Głównie alkohol…
Mocny i solidny alkohol.
Nie umiem bez niego żyć…
No i ten magiczny proch…
Sprowadzają go aż, z sąsiedniego układu planetarnego, od tekno-magów, to tam taki powszechnie znany zakon.
Teraz tylko piję, żeby zapomnieć o tych wszystkich trupach i masakrach, a ćpam, żeby pić i żyć dalej…
- Ale co to wszystko ma ze mną wspólnego…?
Chcesz wymienić ten towar na trochę mojej waluty…
To chcesz powiedzieć…?
- Jeśli mogę cię o to prosić…
Towarzyszu…
Wyświadcz mi tę przysługę, a nie pożałujesz…
To najlepszy, zupełnie czysty, magiczny proch.
W połowie swojej ceny…
Tylko 100 jednostek…
- Hmm… - Wiedział, że podstarzały mężczyzna nie kłamał.
Zdążył już dotychczas usłyszeć co nieco tu i ówdzie o magicznym prochu. Wiedział, że mocno uśmierzał ból i wprowadzał użytkownika w stan niebywałej koncentracji i kontroli nad własnym ciałem. Możliwe, że zwiększał nawet możliwości wydolnościowe organizmu. Jaq jednak nigdy go nie używał, nie czuł wcześniej takiej potrzeby. Wiedział, że był on zbyt drogi dla większości, używała go zwykle elita, ale głównie wśród gangsterów i bojowych najemników. Tym razem jednak stwierdził, że może mu się przydać…